czwartek, 29 października 2015

Chapter 1

 Miłego czytania. ;)

             Z nieba lunął deszcz. Krople wody głośno uderzały o nawierzchnię popękanych ulic. Niebo zszarzało od burzowych chmur. Nigdzie nie było widać ani śladu człowieka. Murowane kamienice wyglądały jak budynki przeznaczone do rozbiórki. Rozbite okna zostały zabite przegniłymi dechami. Zbliżał się już wieczór. Niektóre latarnie nikłym światłem rozjaśniały okolice. Zaiskrzyła błyskawica i uderzyła w starą antenę telewizyjną. Później usłyszeć można było grzmot.

              Koło jednego z ciemnych zaułków przeszła kobieta o czerwonych lokach. Jej włosy  potargane przez wiatr przypominały płomienie. Na sobie miała skórzaną, przetartą na łokciach kurtkę i ciemne, podarte przez liczne upadki, jeansy. Z ramienia zwisała jej stara torba. Tuż za nią podążał śnieżnobiały lis o mglistej postaci. Jego futerko lekko połyskiwało. Esselance włożyła dłonie do kieszeni i popatrzyła w lewo. Za przepełnionym kontenerem usłyszała jakiś szelest. Zatrzymała się, mając jeden but w kałuży. Podeszła do miejsca, z którego wydobył się dźwięk. Zza kilku kartonów spoglądały na nią przestraszone, oliwkowe oczy bladej dziewczynki. Ubrana była w przydużą i całą przemoczoną bluzę. Postrzępione, kasztanowe włosy okalały jej twarzyczkę. Odsunęła się od Esse i przycisnęła jak najbardziej do ściany.
              –  Nie bój się mała  –  powiedziała niebieskooka, uśmiechając się łagodnie, i ukucnęła przy niej.
             Dziecko tylko jeszcze bardziej się oddaliło.
              –  Jesteś głodna? Masz.  –  Podała jej pół pajdy chleba, wyciągając ją wcześniej z torby.
              Szatynka złapała pospiesznie pieczywo i odgryzła kawałek, jakby kobieta miała się rozmyślić z podarowania jedzenia. Kilka kosmyków wpadło jej do ust.
              –  Trzymaj się.  –  Pogłaskała ją lekko po głowie i wyprostowała się.
             Osoby bezdomne były w tych czasach codziennością. Trudno o zdobycie lokum lepszego niż zniszczone budynki. Tylko ci najbardziej zaradni byli wstanie zdobyć coś z ogrzewaniem i chociaż znikomymi meblami. Zazwyczaj najlepszym rozwiązaniem były piwnice kamienic, klubów i opuszczonych domów.
              Czerwonowłosa dziewczyna wyszła z zaułka i  ruszyła dalej przez Strefę 9, najbardziej zaniedbaną z całego miasta. Tutaj, na obrzeżach Quinnes, najrzadziej można było spotkać Wybranych. Raczej nie zapuszczali się w te strony. Pojawiały się jedynie pomniejsze jednostki inspekcyjne z nisko postawionych Gangów. Z tych powodów patrole zespołu w tych okolicach nie były jakoś szczególnie ciężkie. Zwykły spacer po najbliższych dzielnicach i rozdanie najpotrzebniejszych rzeczy bezdomnym i głodującym. Gdyby nie padający wtedy deszcz, byłoby naprawdę przyjemnie.
              Białemu liskowi, który wciąż dotrzymywał jej towarzystwa, zjeżyła się sierść na karku. Zawarczał cicho i wskoczył, a bardziej wleciał, swoją mglistą postacią na jej ramię. Prawie nie poczuła jego ciężkości.
              –  Coś się stało, Nixe?  –   zapytała, spoglądając w błękitne ślepia zwierzęcia.
              –  Nie jestem pewny. Mam wrażenie, że wyczuwam jakieś ślady innych duchów  –   odrzekł jej Deamon. Nie słyszała go jednak za pomocą swoich uszu. Jego głos brzmiał w jej myślach, jakby był ich częścią.
              –  Gang?  –  zdziwiła się.
              –  To tylko dwie osoby. Bardziej inspekcja  –  powiedział spokojnie.
              –  Uda nam się ich zaatakować?  –  spytała niemal natychmiast, a w jej krwi rósł poziom adrenaliny.
             Słychać było ciche westchnięcie stworzenia.
              –  Nie widzę przeciwwskazań  –  odezwał się.  –  Jednak nie doradzałbym ci tego. To zawsze jakieś ryzyko Esselance.
              –  Miałeś do mnie nie mówić pełnym imieniem.  –  Naburmuszyła się i wydęła dolną wargę.
              –  Nie to jest teraz ważne. Powinnaś zawiadomić resztę   –   warknął lekko poirytowany.
              –  Przesadzasz jak zwykle! Z której strony ich wyczuwasz?  –  Rozglądnęła się wokół siebie.
              –   Południe  –   mruknął niezadowolony z wygranej swojej właścicielki.
              Ucieszona z tej wiadomości natychmiast ruszyła we wskazanym kierunku. Deamon pomimo pędu, nie spadł z jej ramienia. Przemykali pomiędzy kamienicami. Towarzyszyły im jedynie chluśnięcia, wszechobecnej na ulicach, wody i strugi deszczu. Przeszli koło starej sklepowej witryny z popękana szybą. W środku pomieszczenia młody mężczyzna ubrany w kurtkę parkę i stare, wytarte jeansy przygrywał na gitarze akustycznej. Przez szpary w oknach wydostawały się ciche dźwięki. Tuż obok niego zgromadziło się grono osób w podobnym wieku. Koło ścian leżało kilka okrytych kocami materacy, a w rogu stał wzorzysty narożnik. Widocznie urządzili tam sobie azyl. Miło było widzieć, że to miasto jeszcze żyło. Zwolniła, aby lepiej im się przyjrzeć. Uśmiechnęła się, gdy rozpoznała kilka osób z występu w klubach.
              Gdy minęła budynek ponownie przyspieszyła. Po chwili usłyszała kroki. Jedne głośne i pewne, a drugie ciche, prawie zlewające się z kroplami wody. Nie mogły one należeć do mieszkańców Strefy 9. Ci zazwyczaj przemykali do swojego celu. Nie spacerowali w miarowym tempie. Wychyliła się za róg. To musieli być oni. Mężczyzna i kobieta, a przy nich ich Deamony. Od razu widać było, że są z wyższej sfery. Brak podartych, czy jakkolwiek inaczej zniszczonych, ubrań rzucał się w oczy. Deszcz spływał po nieprzemakalnych kurtkach, a buty uderzały o kałuże.
               Esselance cofnęła się, aby jej nie zauważyli. Jej oddech lekko przyśpieszył. Wydychane powietrze przyjmowało postać pary. Oparła się o ścianę. Ilość adrenaliny w jej organizmie rosła. Uśmiechnęła się na myśl, że wreszcie będzie mogła użyć swoich mocy. Naprawdę nie wyobrażała sobie bez nich życia. Dawno już nie miała okazji z nich korzystać. Na jej patrolach nic ciekawego się nie działo. Kilka rozdanych bułek i jakiś rozgrzewaczy. Dużo bardziej wolała dreszczyk emocji towarzyszący walce.
              Kroki zbliżały się. Nix patrzył zniecierpliwiony na swoją właścicielkę, ale nie odzywał się. Zeskoczył na podłogę z cichym szelestem. Coś zapiszczało.
              –   Esse! Deamon nas wyczuł!  –   krzyknął lis.
              Dziewczyna zaklęła cicho pod nosem. W tym momencie cieszyła się, że tylko ona go słyszała. Szybko oddaliła się od sklepu. Może inspekcja nie zauważy znajdującego się w nim towarzystwa. Specjalnie głośniej uderzając nogami o ziemię wbiegła w jedną z uliczek. Osoby za nią również przyspieszyły. Zacisnęła oczy. Serce biło jak oszalałe.
              –  Hej!  –  Usłyszała krzyk mężczyzny. Towarzyszyło mu ciche warknięcie. Odwróciła się, ale zaraz tego pożałowała. Oprócz Wybranych biegł za nią kojot. W powietrzu natomiast znajdował się nietoperz.
              –  Cudownie  –  mruknęła skręcając w lewo. Była przerażona. Nie tak to sobie wyobrażała.
              Na oślep skierowała dłoń w tył i wystrzeliła z niej promieniem światła. Oślepiła nim rudowłosą kobietę. Wybrana wywróciła się, uderzając podbródkiem o zniszczony asfalt. Syknęła cicho. Uchyliła usta, a z nich wydobyły się ultradźwięki. Nixe zaskomlał cicho, kładąc uszy, by choć trochę to zagłuszyć.
              –  Wytrzymaj. Jeszcze tylko jeden  –  pocieszyła go Esse.
              Kojoto lekko złocistym futrze wielkim susem doskoczył do dziewczyny. Szczęki zwierzęcia nie mogły jednak jej dotknąć. Był namacalny tylko dla właściciela. Z opuszków palców kobiety posypały się świetliste drobiny, parząc pysk i wpadając do oczu psowatego. Ten jednak się nie poddawał i, chociaż wolniej, nadal biegł przy niej. Mężczyzna również się zbliżał. Skręciła dwa razy w prawo. Próbowała ich zgubić. Spanikowana zauważyła, że znajduje się w zaułku. Rozglądnęła się w lewo i prawo, szukając jakiś szpar lub otwartych okien. Nic.
               Wybrany wykorzystał moment jej nieuwagi i uderzył pięścią w podłoże. Wytworzyła się szczelina, która przesuwała się coraz bardziej naprzód. Wkrótce dotarła do nogi Esselance, uniemożliwiając jej ucieczkę. Odsunął wtedy dłoń i spokojnym już krokiem zaczął się zbliżać. Kojot cicho warczał.
              Nix zeskoczył z ramienia dziewczyny i wylądował obok niego. Korzystając z zaskoczenia, wgryzł się w jego łapę. Zwierzę zaskomlało i próbowało jakoś się ratować. Mężczyzna również odczuwał jego ból. Im bliżej się jest swojego Deamona, tym silniejsze jest połączenie emocjonalne i zmysłowe. Skrzywił się i upadł, chwytając za prawą nogę. Uwięziona kobieta wyciągnęła stopę z buta, aby jak najszybciej wydostać się z pułapki. Pobiegła przed siebie i wskoczyła na zamknięty kontener. Z niego wspięła się na balkon, który zadrżał pod ciężarem. Jej śladem poszedł lis, puszczając wcześniej swoją ofiarę. Przedostali się na dach.
              Stanęła niepewnie na ledwo trzymających się dachówkach. Wiatr rozwiewał jej włosy na wszystkie strony. Spojrzała w dół, gdzie Wybrany zbierał już się z ziemi. Chwiejąc się lekko, ruszyła przed siebie. Z drugiej strony budynku znajdowały się schody przeciwpożarowe. Zeskoczyła na nie, a następnie przedostała się na dół.
              Nie mogła wrócić do klubu. Szakal z pewnością by ją wytropił. Zraniona łapa tylko go spowolniała. Ukryła twarz w dłoniach. Co robić? Przecież nie może się poddać. Nie może... Usłyszała jak coś spadło na chodnik. Widocznie Wybrany próbował dostać się na dach.
              –  Cholera  –  warknęła pod nosem.  –  Nix, masz jakiś pomysł?
             Zwierzę pokręciło łebkiem przecząco.
              –  Nie wiem, jak można zamaskować twój zapach.  –   Zamyślił się chwilę.  –   A gdyby ukryć cię na Starym Wysypisku?
              –  Też o tym myślałam.  –  Westchnęła.  –  Jesteś pewny, że to bezpiecznie? Ten teren jest zakażony od jakiś stu lat.
              –  Tak twierdzi Rząd. Nie wiesz, czy to prawda. –  Popatrzył na nią ostro. –  To jedyna opcja.
              –  Wiem.  –  Przygryzła wargę i ruszyła szybko przed siebie, zaraz orientując się, gdzie jest.
              –  Uda nam się   –   powiedział pocieszająco lis.
             Uśmiechnęła się lekko i przyśpieszyła.
              –  Teraz w lewo... Prosto... A potem...  –  mamrotała pod nosem, próbując przypomnieć sobie drogę.
              Stare Wysypisko nie było raczej popularnym miejscem spotkań. Od wieku uważano je za zakażone. Większość osób wiedziała jedynie, że znajduje się na południowym-zachodzie miasta. Mówi się, że jeśli ktoś za długo tam przebywa, to jego organizm mutuje. Wyrasta mu trzecia ręka, palce łączą się błonami lub twarz zostaje zniekształcona.  Tak przynajmniej twierdził Rząd i w to wierzyli mieszkańcy Quinnes. Nikt nie miał ochoty sprawdzać tego faktu. Nadprogramowe kończyny nie były zazwyczaj mile widziane. Nikomu też nie pomagały bulwy na ciele. Oczywiście nigdy nie wytłumaczono, co zakaziło Wysypisko. Można było tylko snuć przypuszczenia. Czy to radioaktywny płyn, choroba, a może promieniowanie? Każdego nurtowała ta myśl.
              Esselance wzdrygnęła się na samą myśl. Mimo to musiała dążyć w niechcianym kierunku. To jedyne miejsce, którego Wybrany nie będzie chciał przeszukiwać. Usłyszała warknięcie. Szakal? Tak szybko ją wytropił? Przecież miał zranioną łapę.
              –  Nixe... Co teraz?  – zapytała zdenerwowana.  –  Słyszę ich...  –  Jej głos drżał lekko.
             Nie otrzymując odpowiedzi, odwróciła się do towarzysza. Psowaty Deamon rzucił mu się do gardła i wbił w nie kły. Z rany zamiast krwi wydobyła się lekko migocząca mgła. Biały lis nawet nie zapiszczał. Próbował się szamotać, ale niewiele to dało. Oczy dziewczyny wypełniły się łzami, które po chwili spłynęły na policzki. Chwyciła się za szyję. Jej przyjaciel upadł na ziemie, gdy szczęki kojota poluzowały się. Tuż obok niego znalazła się właścicielka.
              Wybrany, który z boku obserwował wszystko, zagwizdał na swojego Deamona, a gdy ten  do niego podszedł, pogłaskał jego łeb. Był zadowolony z pracy zwierzaka.

~*~

              Chłopak z kapturem na głowie przemierzał jedną z ulic Strefy 7. Spod materiału wystawały kosmyki o dość nietypowym białym ubarwieniu. Ręce schował w kieszeniach czarnej bluzy. Lekko przygarbiony, szedł naprzód. Rozglądał się po okolicy, poszukując burzy czerwonych włosów. Był znudzony i zmarznięty. Deszcz całkowicie przemoczył ubranie, a woda chlupotała w butach. Alexander najchętniej wróciłby do klubu i ogrzał się.
              –  Dlaczego Esse musiała zgubić się akurat podczas burzy? Nie mogła wybrać sobie innej pogody?  –  mówił cicho, zdenerwowanym głosem.
               –  Nie marudź. Dobrze wiesz, że nie o opady ci chodzi   –  zakpił z niego kruk przelatujący mu nad głową. Gdyby nie to, że był zwierzęciem, zapewne uśmiechnąłby się złośliwie.
              –  Nie odzywaj się, Kuroshi  –  syknął, a jego zielone tęczówki aż zaiskrzyły ze złości.
W głowie usłyszał śmiech swojego Deamona.
              –  Widzisz ją gdzieś?  –  zapytał nieco zniecierpliwiony Alex.
              –   Nie. Bez zmian.
              Chłopak westchnął. To nie miało najmniejszego sensu. Zahuczał grzmot, a on skręcił i, zauważając spory budynek z zszarzałymi firankami w oknach i lekko popękanym tynkiem, przystanął. Pozostałe domy były opustoszałe, a przynajmniej takie sprawiały wrażenie. Zacisnął oczy, próbując nie przywoływać wspomnień. Pochodził właśnie z tej Strefy. Zostawiono go pod drzwiami sierocińca. Nigdy nie dowiedział się dlaczego. Tą historię znał tylko on i Kuro. Nie potrzebował litości, współczucia, słów wsparcia. W tych czasach każdy miał ciężko. Jego przeszłość nie była jakaś szczególna.  Ale... Kim byli jego rodzice? Co sprawiło, że go opuścili? Te pytania kłębiły mu się po głowie każdego dnia.  Zresztą, kto chciałby dziecko z Deamonem Śmierci?
              Odwrócił się i ruszył w kierunku, z którego przyszedł. Miał dość. Esselance na pewno tu nie było. Dlaczego miałaby się zapuszczać w takie rejony? Teraz jeszcze czekało go jakieś pół godziny drogi w deszczu. Niebo przecięła błyskawica.
              –  Cudownie.
~*~
              Ciszę w Strefie 8 przerwał grzmot. Niebo gwałtownie pojaśniało, ale trwało to jedynie chwilę. Zackary zamrugał, aby ponownie przyzwyczaić się do panującej wokół ciemności. Szukał dopiero od dwóch godzin, ale już był cały przemoczony, a jego czarne włosy zakręciły się od wilgoci. Zdecydowanie podczas takiej pogody wolałby spać, szczególnie, że było już grubo po północy. Zaciągnął bardziej kaptur na głowę, chociaż niewiele to zmieniło. Potarł ręce o siebie, by wytworzyć choć trochę ciepła. Niestety nie mógł włożyć ich do kieszeni. To miejsce zajął już Lucifer, Deamon chłopaka.
              –  Luce, zimno mi w dłonie  –  mruknął wyraźnie niezadowolony.
              –  Przeżyjesz.  –   Spod materiału wychylił się czerwony skorpion.
              –  Ehh...  –  Jego właściciel westchnął głośno.
              Przeszedł obok małego, protestanckiego kościółka. W jego dachu widniała dość spora dziura, zapewne przegniłe belki nie wytrzymały jego ciężaru. Drzwi otworzyły się gwałtownie przez mocniejszy podmuch wiatru, a zawiasy zaskrzypiały głośno. Zza budynku usłyszał jakiś trzask. Spiął wszystkie mięśnie, a jego serce zaczęło bić szybciej. Ruszył w kierunku, z którego wydobywał się dźwięk. Przycisnął się do murowanej, szorstkiej ściany i, wychylając się zza rogu, spojrzał w prawo. Natychmiast odetchnął głęboko. Koło śmietnika siedział mały, łaciaty kot. Najprawdopodobniej zrzucił metalową pokrywę i to ona przestraszyła Zacka.
              –  Popadam już w paranoję...   wymamrotał.
              –  Zdecydowanie.
              –  Nie musiałeś mi przytakiwać.  –  Zauważył chłopak i zmrużył oczy.
              –  Wiem.  –  Deamon ponownie wyglądnął z kieszeni bluzy.
              –  Jesteś denerwujący.
              –  To też wiem.
              –  Ugh...
             Zackary usłyszał w głowie złośliwy śmiech skorpiona. Nie zwrócił na to większej uwagi i wrócił na główną drogę. Ruszył w kierunku, z którego przyszedł.
              –  Lepiej wracajmy. Nic tutaj nie wskóramy, oprócz przeziębienia się.  –  Postanowił.
              –  Jak wolisz. Mnie tutaj ciepło  –   mówiąc to zapalił na czubku kolca mały płomyczek.
              –  Lucifer!  –  krzyknął zdenerwowany właściciel Deamona, szybko gasząc ogień.

~*~

              Przez ulicę, pośród strug deszczu, szły dwie postacie. Jedna wysoka, musiała mieć ponad 1,75m, a druga niższa o jakieś dwadzieścia centymetrów. Ich włosy ukryte były pod kapturami bluz, a ręce schowane w kieszeniach. Lekko drżały z zimna. Wokół szyi wyższej owijała się szarawa fretka, a na ramieniu drugiej siedział zielono-niebieski koliber. Rozglądały się nerwowo na boki. Wyglądały jakby kogoś szukały.
              –  Cholera... Widzisz ją gdzieś? Na pewno w tej okolicy chodziła na patrol?  –  pytała osoba po lewej, był to zdecydowanie dziewczęcy głos.
              –  Nie. I tak.  –  odpowiedziała niższa od niej, również dziewczyna. Koliber zaświergotał zgodnie. W głowie jego właścicielki, tuż po ćwierkach, pojawiły się słowa:
              –  Potwierdzam.
              –  Cecil, krążymy po tej okolicy około dwóch godzin. Widzę to suche drzewo trzeci raz!  –   Zdenerwowała się wysoka, gładząc futerko szarego zwierzątka
              –  Luna... Nie możemy się poddać.  –  Przyjaciółka próbowała ją uspokoić. Wiatr zerwał z jej głowy kaptur i rozczochrał blond włosy. Szybko założyła go z powrotem.
              –  Zimno mi...  –   narzekała fretka, Deamon Lunadione.
              –  Wiem, Moonlight  –  mruknęła do niej właścicielka.
              Nagle usłyszały głośny, przeciągły i dość nieprzyjemny dźwięk. Zakryły uszy i ukryły szybko za kontenerem. Gdy kroki zbliżyły się, wychyliły się lekko, ale nie na tyle, żeby dać się zobaczyć. Ulicą szedł dość postawny mężczyzna, a u jego boku kojot. Był to zdecydowanie Wybrany. Przysunęły się bliżej ściany. Wstały dopiero, gdy były pewne, że odeszli. Odetchnęły z ulgą.
              –  Myślisz...  –  zaczęła Cecilla.
              –  Tak?
              –  Myślisz, że Esse ich spotkała?
             Luna ucichła na chwilę, ale zaraz odpowiedziała:
              –  Mam nadzieję, że nie.
             Blondynka pokiwała głową.
              –  Umm... Cecil?
              –  Tak, Titus?   –   Zwróciła wzrok na kolibra.
              –   Wyczuwam skrawki energii Nixe... Dosłownie skrawki.  –  Usłyszała w umyśle jego odpowiedź. Głos miał niepewny. Jakby... Wystraszony.
              –  Co masz na myśli?  –  wyjąkała.
              –  Ceci? Coś nie tak?  –  zapytała Luna, która słyszała rozmowę tylko ze strony jej przyjaciółki.
              –  W pobliżu są części energii Nixa  –  wytłumaczył jej Moon. Jego właścicielka rozszerzyła oczy w zdziwieniu.
              –  Moonlight, nie przerywaj mi!  –   fuknął ptak. –  Nie wiem, co to znaczy  –   zwrócił się do Cecilli.   –  Ale lepiej  iść po resztę. To może być niebezpieczne dla was samych.
              –  Jasne.  –  Popatrzyła na Lunadione.  –  Wracamy do klubu. Musimy sprowadzić pozostałych.
              Dziewczyna skinęła głową, zgadzając się. Koliber zeskoczył z ramienia blondynki i poleciał przed nimi, aby się nie zgubiły. Pobiegły za nim.

~*~

Yo! Oto Chapter 1 :)
 Następny jest już napisany i wysłany do bety.
Jeśli pojawią się za jakiekolwiek błędy to proszę napiszcie mi o tym. ;)
Przepraszam od razu jeśli będą zepsute pauzy i/lub braki spacji koło nich, nie wiem co się z nimi dzieje ;-;
Jak wam się podoba rozdział? ^^
Został zbetowany przez Green Tea. Dziękuję. :)

Pozdrawiam. x

15 komentarzy:

  1. Coś tak czuję, że badziewny ze mnie komentator.
    Rozdział, jak zwykle, cudowny. W sumie błędów nie wyłapałam, z czego się cieszę. Dużo się wydarzyło, w przeciwieństwie do poprzedniej wersji, przybliżyłaś postać Esse, co jest dużym plusem. Niestety, zanim zdążyłam ją bliżej poznać, było już po niej. Szkoda.
    Prawdę powiedziawszy, rozdział mnie wymęczył. Ciekawi mnie jeszcze sprawa tych wybranych oraz ta niespodziewana szybkość szakala, pomimo zranienia.
    Jak na razie pozdrawiam i życzę szybkiego dodania kolejnych notek :) (Nieważne, że to ja lepiej na tym wyjdę, tu tego nie ma).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie prawda. :) Bardzo miło się czyta jakiekolwiek komentarze.
      Dziękuję. ^^ Ja również. Mam nadzieję, że w następnym również się nie pojawią. Cieszę się, że choć trochę mogłaś ją poznać. Zobaczymy jak to będzie dalej. ;)
      Następna notka jest już zbetowana, jeszcze tylko poprawię błędy. Niestety nie mam weny na rozdział trzeci więc może to trochę potrwać. :///
      Pozdrawiam. x

      Usuń
  2. "Zza kilku kartanów spoglądały" - a nie "kartonów"?
    "– Nie bój się mała – powiedziała niebieskooka, uśmiechając się łagodnie, i ukucnęła przy niej." - ponownie wkradł Ci się błąd i to zdanie powinno być w nowym akapicie, a jest dołączone do poprzedniego ;/
    "sklepowej witryny z popękana szybą" - literówka
    Lisek nazywa się Nix czy Nixe?
    "Im bliżej się jest swojego Deamona, tym silniejsze jest wasze połączenie emocjonalne i zmysłowe" - wydaje mi się, że nie powinno być tego "wasze", bo narrator chyba nie powinien zwracać się do czytelnika w takich sytuacjach
    Kuroshi - czuję Japonię!! *-*
    "a jego serce zaczęło bić szybciej. Szybko ruszył" - powtórzenie

    Ogólnie trochę brakowało mi opisów. Im dalej czytałam gubiłam się w postaciach i ich zwierzątkach, końcówka była najbradziej trudna do odgadnięcia, kto co mówi. Jednakże przyznam, że zaciekawiłaś mnie. Historia zapowiada się ciekawie pomimo braku opisów. W jednej scenie, gdzie Esse wspięła się na balkon, a potem przedostała się na dach, brakowało mi wyjaśnienia, jak i na jaki budynek. Ja wyobraziłam sobie, że to był blok, może niewielki, ale blok, ale z opisu wyszło jakby to był dom, chociaż schody przeciwpożarowe raczej temu przeczyły. Tutaj niestety jest dla mnie trochę niezrozumiały fragment, dlatego zwracam na niego uwagę byś mu się przyjrzała. Oczywiście, jak będziesz chciała.
    Pomysł ciekawy, trochę nazwa Daemon kojarzy mi się z czymś pokroju Digimon, z anime. Nie wiem czy oglądasz/oglądałaś anime i konkretnie te, które napisałam.
    Nie wiem czy na dłuższą metę takie przeskakiwanie z bohatera na bohatera nie będzie męczące dla czytelnika, gdyż może szybko się pogubić. Tym bardziej, że bohaterów jest kilku, a rozdział krótki (jak na tyle postaci).
    I na koniec powiem, że to moje osobiste upodobanie, jednak brakowało mi dłuższych i rozbudowanych zdań. Nie musisz się z tym zgadzać i możesz lubić krótsze zdania. To tylko moje zdanie.
    W wolnej chwili przeczytam resztę rozdziałów. I nie myśl, że jak przez dłuższy czas mnie nie będzie to będzie oznaczało, że sobie odpuściłam. Po prostu mam brak czasu i inne blogi do nadrobienia. No i przychodzę z dużym opóźnieniem, ale jednak przychodzę.
    No i tak jak już Ci napisałam z tą czcionką... dla mnie jest ona niestety męcząca... :( więc na dłuższą metę przy czytaniu będzie mi ciężko.
    To tyle.

    Życzę weny i pozdrawiam! :)

    http://dragon-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wymienienie błędów, już je poprawiam! Obecnie ten rozdział jest w trakcie poprawiania pod względem takich właśnie rzeczy, dlatego nie dziwię się z ich pojawienia, choć staram się, jak mogę wyłapać je za pierwszym razem.
      1) Owszem, literówka.
      2) Ehh... Blogspot... Już daję do nowego akapitu.
      3) Jak wspomniałaś, literówka.
      4) Nazywa się Nixe, a Nix to skrót.
      5) Kurczę, a myślałam, że już nie robię błędów narracyjnych. >.< Tak, nie powinno tego być.
      6) Hah, wzięło się od japońskiego Kuro. ;)
      7) O__o biegnę szukać synonimu.

      Co do opisów staram się ich pisać jak najwięcej, ale niekiedy mam straszne wrażenie, że wtedy robi się zbyt nudno. Po prostu ciągle nad nimi pracuje, ale mam nadzieję, że będzie lepiej. ;)Co do gubienia się, proponują zerknąć do zakładki Wybrani. Wiem, że bohaterowie powinni być wiadomi z rozdziałów, ale wciąż jestem początkująca i stworzyłam miejsce, gdzie spisałam imiona, nazwiska, wiek i funkcję w zespole. Nie ma tam żadnych spoilerów, bo starałam się nic tym nie zdradzać. To po prostu dobre przypomnienie sobie kto kim jest. :)
      To była kamienica, myślałam, że to logiczne, bo wcześniej wspominałam, że idzie pomiędzy kamienicami, ale widocznie nie. Tak, przyjrzę się temu. Właściwie jestem w trakcie poprawiania (miałam to już zrobione, ale pendrive przepadł) i postaram się wtedy pozbyć takich błędów i dodać więcej opisów. Na pewno o tym wspomnę i będziesz mogła sprawdzić ;)
      Nie wiem, nigdy o tym nie myślałam. Chyba taki już mój styl, ale w przyszłości postaram się więcej pisać jedną postacią i ogólnie dłużej. U mnie z rozdziałami jest taki problem, że pisanie długich rozdziałów mnie męczy i tak zmieniłam rozdziały góra 500słów na takie góra 3000słów.
      O tych zdaniach wiem i pluję sobie w twarz, że tak pisałam! Ten rozdział jest z października, obecnie staram się pisać je dłuższe. Tak się mnie uczy w szkole i jestem przyzwyczajona. Mój nauczyciel mówi, że krótsze zdania to mniej błędów i jakoś tak się tego trzymałam. Obecnie próbuję to wyeliminować, bo przeszkadza to i mi i wam.
      W porządku, cieszę się, że zrobisz to w ogóle. Fakt, że komentujesz, to dla mnie ogromna motywacja. Rozumiem to całkowicie. ;)
      Już ją powiększyłam, ale nie wiem, czy to zadziałało. :/ Jeszcze coś pokombinuje, ale blogspot kompletnie mnie nie słucha. Jeśli chcesz, mogę jeszcze nieco przyciemnić do większej szarości. Jak wpadniesz, to powiedz czy taka wielkość jest ok.

      Dziękuję.
      Pozdrawiam. X

      Usuń
    2. Spokojnie. Każdemu zdarzają się błędy. Sama też nie jestem osobą idealnie piszącą, bo walę byki jak nie wiem co. Choć staram się jak mogę i pomaga mi ta sama beta, co Twoja. ;)
      Praktyka czyni mistrza! :) Myślę, że z czasem będzie Ci szło coraz lepiej, a opisy będą dłuższe i również ciekawe. Zakładki niewiele mi dadzą, gdy nie znam za bardzo historii. Postacie są dla mnie obce, a lubię je najpierw poznać i później ewentualnie zajrzeć, choć i tak zajrzałam tam. xD
      Rozumiem. Nie każdy lubi długie rozdziały. Sama pisałam na początku krótkie, z czasem stawały się coraz dłuższe. Człowiek i jego poglądy oraz podejście do czegoś się zmienia po prostu. Najważniejsze, aby pisanie sprawiało Ci przyjemność. :)
      Krótsze zdania i mniej błędów? Może i racja, ale nie sądzę by to równało się z dobrymi krótkimi zdaniami... z nauczycielem to bym się mogła w tym temacie posprzeczać.
      Wydaje mi się, że czcionka wciąż jest ta sama. I wielkością i kolorem, a do tego nie wiem czy nie zepsuło Ci się coś, bo tekst nie jest wyjustowany... o.o myślę, że to może być wina szablonu. Jakiś kod CSS blokuje i psuje Ci tekst w poście... ;/

      Usuń
    3. O, no proszę! Green Tea taka popularna. :D
      Rozumiem, to głównie pomoc, gdy dłużej nie ma rozdziału (i dla mnie).
      Ja lubię długie, ale pisanie ich mnie męczy. Nie potrafię pisać ciągle jednej rzeczy tak długo, niestety.
      Akurat ta technika jest dobra, tylko nie w opowiadaniach. W takich rozprawkach, podaniach i innych takich ze szkoły się sprawdza. W opowiadaniu nam o tym nie mówił, ale mi się to nieco zakodowało i tak na początku pisałam.
      Kurde... Tak właśnie myślałam. :/ Zmieniłam i kolor i czcionkę, ale też mi się wydawało, że zmiany brak. Coś jeszcze popróbuje zrobić, a jeśli nic mi nie wyjdzie to zmienię szablon.

      Usuń
    4. Rozumiem, ale myślę, że może z czasem Ci to przejdzie, bo sama tak też miałam, a teraz wole długie. Choć i tak najbardziej wolę pisać, gdy jest jakaś akcja...
      Może i tak. Ja już się tak nie znam i nie pamiętam porad od nauczycielek z polskiego. Ja i tak miałam problemy z rozprawkami i innymi takimi formami xD
      Może wystarczy popracować nad kolumną postów?

      Usuń
    5. Szkoda gadać z tym szablonem... Niestety nie mogę znaleźć innego, co by mi tu pasował i tak bardzo się podobał. ://

      Usuń
  3. Czy wiesz, że każdy „Mój niezwykłuy komentarz” jest pisany na bierząco w edytorze tekstu. Po co to? A po to jak tekst jest długim, abym o czymś nie zapomniał i komentuję na bierząco.

    Pisząc to co teraz piszę, jestem po pierwszym akapicie, mało tego. Jakaś postać w czerwonych lokach idzie se zaułkiem (wybacz, ale nie przywiązałem specjalnej uwagi na postacie z cheaptera zero), tak więc no... uznajmy, że pierwszy raz tę postać na oczy widzę. Wszystko ok, aż tu nagle kontener xD Wyobraziłęm sobie taki... duży kontener, co by w takiej uliczce jaką ty opisałaś to drogę zagradzał... dopiero wtedy pomyślałem sobie, że może chodzić o kontener na śmieci, ten po który „Błysk” przyjeżdża... ależ to klimatyczne, błyskawice, huragany, pokemony, pikachu, burze, pioruny i śmieciarka z napisem „Błysk” ! xD

    Ja naprawde nie umiem czytać ze zrozumieniem. „Bladej” zrozumiałem „blond” ... a następnie kasztanowe włosy... czuje jak mózg mi się kurczy od nieumiejętnego czytania. Ale jak mówiłem, czytam, bo umiem! Niekoniecznie tak jak trzeba! xD

    „Pajda” gdzieś to słyszałem... czy to kromka? A może bohenek? Mniejsza o to, bółka! Bółka! I tyle! xD ...tak bółka! A po zjedzeniu takiej bółki to strasznie ją brzuch rozbółal xD ... chociaż tu jest poprawnie heheszki.

    „Kilka kosmyków wpadło jej do ust.” – SMACZNEGO!

    O widzę, że u ciebie też są strefy. W mojej powieści, którą teraz piszę również są strefy... ale to nie miejsce na reklame. Dlaczego Gang jest z dużej litery? ...Miasto rozwalone, bezdomni tu i tam, ogółem to jest $%^&*%$# i w ogóle... ale gdyby nie deszcz to byłoby przyjemnie. Tak, to deszcz sprawił, że nagle wszystko się rozdupcyło! Mówili, aby nie stawiać papierowych budynków... ej a tak swoją drogą... ;> Przypuśćmy, że budynek jest z drewna, z drewna robi się również papier. Papier może nasiąknąć wodą, drewno w sumie też. Zatem możliwe, aby przez wodę zawaliły się jakieś drewniane budynki.

    „wleciał, swoją mglistą postacią na jej ramie” – Ej! Wyobraziłem sobie tego lisa trochę większego, wielkości psa sięgającego pasa, albo nawet większy... do takiego stopnia, że mogłaby na nim jeździć! :D ...a tu w skakuje na jej ramie... i natychmiast się kurczy.

    O! „Nixe”! O! I wszystko jasne. Ta postać jest bohaterką z cheaptera zero. Coś mi świtały te włosy, ale po tym Deamonie nie byłem pewien. A tutaj pada imię, więc wszystko jasne. Nadal się zastanawiam co wspólnego miał występ z tym co się dzieje teraz. Skoro cheapter zero był prologiem, zatem wydarzenia musiały być z przeszłości, ale jak dalekiej? Chwilę przedtem, ona dopiero co wracała z tego „koncertu”, że to tak ujmijmy, czy może to jest dalsza przyszłość... czy też przeszłość... mniejsza o to... i ten cały „koncert”... wyczuwam powtórzenie z tym „koncertem” (to już trzeci raz!)... miał miejsce dawno, dawno temu.

    Ten deamon mówi! Deamon, w końcu to nazwa własna, wymyślona... więc powinna być z dużej... ale czy na pewno. Nazwy własne narkotyków kokaina naprzykład... toż to nazwa własna, a pisana z małej litery. Imie człowieka to nazwa własna... bo indywidualna... dziwne, dziwne! Jeżeli nie rozumiesz tego akapitu to wyjaśniam. Zapisałem demon w pierwszym zdaniu z małej litery. Następnie w drugim zdaniu (haczyk) pierwsze słowo... z dużej litery i zformułowałem je tak, że słowo Deamon jest tak jak tutaj napisane z dużej litery i... dobra jedziemy dalej bo tu się bigos robi, a ja wolę chłopski gar.

    C.D.N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O gosh... Jaki ten komentarz... komentarze... cokolwiek... JAKIE TO DŁUGIE! O.O

      Bardzo inteligentny sposób.

      Hah, to nawet dobrze, że nie zwracałeś, bo tam jest ich dużo na raz i idzie się zgubić. I tak, chodziło mi o kontener na śmieci. Takie duże to bardziej kontenery morskie, ale co ja tam wiem. ;)

      Nie mogę powiedzieć nic innego niż: BRAWO!

      http://sjp.pl/Pajda <--- polecam. XD Ale dobrze kojarzysz, tutaj to po prostu kawałek chleba. Boru, jesteś taki suchy... Zmień imię z Tomek na Toster. >.<

      Um, um.

      Product placement widzę. xD Gang, Strefy, Rząd, Wybrani, Deamony to dla mnie nazwy własne, którym należy się wielka litera. Tak już jest, nie zmienimy tego. Tak samo jak w większość opków fantasy Elfy, Orki, Wiedźmini, Niezgodni (to sci-fi, ale cii) i inne takie również zostały napisane wielka literą.

      Jeśli ma się taki rozpiździel od urodzenia, a także był on wcześniej, to myślę, że jest to dość normalne i chociaż się tego nie lubi, to nic WOW. Dopiero taki deszcz może nam humor zepsuć, bo podczas patrolu się przeziębimy, ot co!

      Wybacz, że niszczę twoje wyobrażenia. ;D Ten lis jest takiej normalnej wielkości, a nie jakimś bydlem, które nie mogłoby się zmieścić na czyimś ramieniu (szczególnie prawie nic nie ważąc).

      Woo! Brawo! Odkrycie roku! Ogólnie gdybyś czytał uważnie, dowiedziałbyś się w Chapterze 0, że Esse wychodzi na patrol, a Chapter 1 to właśnie owy patrol. Wszystko spójne i logiczne. Koncert, występ, zwał jak zwał, miał miejsce kilka godzin wcześniej. ;) A ona znikąd nie wracała, bardziej gdzieś szła, mianowicie na patrol.

      To już tłumaczyłam wcześniej, według mnie powinno to być od wielkiej i tyle. ;) I owszem, Deamony mówią. W myślach właściciela i innych stworzonek, co prawda, ale zawsze. :D

      Mnie to zastanawia, dlaczego wszystko jest w trzech komentarzach? xD Jakiś limit znaków czy co?

      Usuń
    2. tak 4096 znaków... tyle wynosi limit jak się nie mylę.

      Usuń
  4. „- Uda nam się ich zaatakować” Adrenalina idzie w górę! Ta dziewczyna jakaś nie wyżyta fizycznie jest... mam tu na myśli – biłaby tylko wszystkich jakby to tylko było możliwe... lub „gdyby”... i raczej „gdyby”, bo „jeżeli” stanowczo nie pasuje. Po reakcji widać, że ta inspekcja to jacyś źli ludzie, w końcu muszą być jacyś źli, jakiś czarny charakter.

    O! Moja wyobraźnia teraz poszła na całość! „Słychać było cichę westchnięcie stworzenia”! (reszta tego akapitu jest stanowczo nie na temat). Dźwięki tu, dźwięki tam, jak to wszystko powstaje. Chmury na niebie, słońce w zenicie (zasłonięte przez te chmury). Wiatr, którego nie widać, ale słychać... to chyba najbardziej pasuje. Stworzenia – jako czasownik powstawania czegoś... dobra koniec heheszków... wiemy (ale że w liczbie mnogiej? Tomek czy ja o czymś nie wiem? – to pytanie skierowałem sam do siebie i natychmiast dostałem odpowiedź), że chodzi o istote. „odpowiedź), że chodzi o istote.” Rozwalony system!

    Tutaj mała przerwa na placka ziemniaczanego, bo zgłodniałem... Krótka reklama POLSAT! Zapraszam również do siebie na bloga http://kyuqirion.blogspot.com Pozdrawiam!

    ... a miało nie być reklam.

    „kurtkę parkę i stare, wytarte jeansy” – wszyscy byli tak ubrani xD Miło, że opisałaś. Swoją drogą co to „parkę” ... leniem jestem i nie chce mi się tego sprawdzać :p Sklepo witryna i odrazu wyładowałem wnętrze regałami na produkty nie zostawiając miejsca na materace, koce a tymbardziej rogówke... a nie to narożnik... xD Nie umiem czytać xP

    „Wybrana wywróciła się, uderzając podbródkiem o zniszczony asfalt. Syknęła cicho. Uchyliła usta, a z nich wydobyły się ultradźwięki.” – mam rozumieć, że to ta rudowłosa dziewczyna co się wypierdzieliła na ziemie wydobyła z siebie te ultradźwięki? Czy może to był ten nietoperz? ... nie to nie mógł być nietoperz... nie ten rodzaj. Ale nie ukrywam, że pasowałoby to do nietoperza.

    „chociaż wolniej, to nadal biegł przy niej” – to bohaterka też musiała zwolnić.

    Stanęła na dachu, na dachówkach. Czyżby architektura rodem z śródziemia? Dachówki oznaczają chyba, że dach był pochyły. Zastanawiam się jeszcze, jak w takim zaułku, gdzie budynek jest obok budynku, jest miejsce na balkon? Zapewne chodzi o te budynki, gdzie są drogi ewakuacyjne prowadzące przez balkony. Można się nimi dostać równie dobrze na dach jak i na dół... o potem polazła takimi właśnie schodami... no właśnie!

    To myśli też zapisuje się w formie wypowiedzi? Mówię w myślach heheszki jak w Accel World. Postacie rozmawiali przez kabel nawet nie otwierając ust, to było takie dziwne... a może bohaterka słyszy myśli tego swojego Deamona, bardzo możliwe, skoro podzielają odczucia bólu.

    Próbowała sobie przypomnieć drogę... a mnie się wydaje że to dwa razy w prawo , lub w lewo... zależy jak kto sobie co wyobraził budynek na dach którego weszła, a następnie dwa razy w lewo.

    „każdego mutowała ta myśl” – przeczytałem xD ...ahh ta moja nieuwaga. Łooo! Ten szakal tak łatwo nie odpuścił! Super! :D „Psowaty Deamon” Lis jest psowaty? Szakal? Nie wiem xD

    Kuro? Ten kruk tak %$%@^&*(tu pada wylgarne słowo, ale w poztywnym tego słowa znaczeniu) się nazywa, a ty skracasz jego imię do jakiejś kury?! Precz ze skrótami. Jeszcze ten Alex jakoś przejdzie... zdrobniale zwracasz się do wymyślonej postaci, ciekawe... może masz jakieś fantazje związane z Alexem. Heheszki :v ... żartuje, ogółem nie lubię takich skrótów ze strony narratora. Jeżeli postać mówi do postaci zdrobniale to OK. ...w sumie to nie wiadomo kto jest narratorem, może któraś z postaci, ale jeżeli nie... to bez skrótów, proszę. O proszę „Luce” w dialogu i jest OK! :P

    C.D.N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewyżyta, boru, jak to brzmi! XD Ale rozumiem, rozumiem. Może nieco jest. Taak, źli ludzie to dobre określenie.

      Co... Chyba nie chciałabym się znaleźć w twojej głowie... To są normalnie rozkminy życia!

      Tak właściwie to już tam wpadłam, ale wtedy nic jeszcze nie znalazłam. ;) Dzisiaj też zerknę.
      PRODUCT PLACEMENT!

      Kurtka parka to taki rodzaj kurtki, wpisz w Google Grafika, to znajdziesz. W skrócie są zazwyczaj zielone i z futrem na kapuzie. Haha, dlatego trzeba doczytywać do końca. ;D

      Jak możesz się zorientować po tym i następnych Chapterach - każdy Wybrany ma moce, którymi obdarza ich Deamon. W przypadku rudej są to najwyraźniej ultradźwięki, które dał jej owy nietoperek.

      W sensie w pobliżu niej... Wiesz, tak bardziej z tyłu, ale nadal blisko. Rozumiesz!

      Nie, architektura rodem z mojej głowy. xD Nie ma to jak osiedle murowanych kamienic o dachach pokrytych przez dachówki. Tak mi się to wyobraziło i tak jest. Mógł być tak lekko pochyły, o lekkim spadzie. Osobiście biegałam po dachu domu na wsi, gdzie te dachówki były prawie prosto (w sensie tak mało nachylony był dach), więc wszystko zostało sprawdzone w praktyce! Co do balkony - są takie małe, gdzie stanie tylko jedna osoba. Malutkie, jedynie nieco większe niż okno. My w domach prywatnych, czy nawet blokach znamy nieco inne pojęcie balkonu, wiem. ;) A droga ewakuacyjna, a dokładnie schody przeciwpożarowe owszem są - ale na drugiej stron9ie budynku.

      Nie wiem o co ci dokładnie chodzi, ale jeśli o zapisywanie myśli bohaterów, to zależy to od autora i nie jest tu nic narzucone. A jeśli chodzi o wypowiedzi Deamonów - słyszy je właściciel w myślach, ale dla mnie to normalne wypowiedzi. Jedynie, żeby je wyróżnić korzystam z kursywy. Ahh, pamiętam to! To się jakimś tam połączeniem i nazywało i tylko bliscy znajomi tego używali, nie?

      Hah. ;D

      A podobno potrafisz czytać! Ehh, szakal? Jeszcze gdzieś tego nie zmieniłam? :/ Miał być kojot, a ja pisząc rozdział pomyliłam zwierzaki. Później to przejrzę i zmienię... W każdym razie - przepraszam za pomyłkę! Psowaty - pies, wilk, szakal, kojot i inne podobne. Nie mam pojęcia czy lis jest psowatym. XD

      Kuro - czarny. Właściwie to było kiedyś pełne imię Kuroshiego, ale stwierdziłam, że przedłużę. Kury? >.< WTF? Ze skrótów korzystam, by wykluczyć powtórzenia. Lepiej pisać Alex, Alexdander itd. niż ciągle jedno i to samo. FANTAZJE? COOOOOOOO? XDDDDDD Boru, tak bardzo nie ogarniam, w którą stronę idą twoje myśli. Tak, heheszki. :v Na skróty nic nie poradzę, a narrator jest trzecioosobowy. ;)

      Usuń
  5. „ i to ona przestraszyła” Kot? Chyba on. Mniejsza o to...

    Dalsza rozmowa ze skorpionem... nie wiem kto co mówi, a tę kursywę ledwo widać... ahh ten mój ciapowaty wzrok.

    „1,75m” jakie precyzyjne! Wystrzegaj się cyfer w tekście, to takie nieestetyczne. Wszędzie litery, w dialogach myślniki, no ale cyferki czy też numerki... nie ingerujmy w matematykę. Niech literatura pozostanie literaturą... czy tam prozą... czy jak to tam się zwie. A cyferki to w matematyce.
    „Jedna wysoka, musiała mieć ponad metr siedemdziesiąt pięć” xD ... dziwnie brzmi, bo pewnie długo ale co tam! ... o a „o jakieś dwadzieścia centymetrów” to już słownie zapisałaś.

    Po prawej mamy niższą dziewczynę, po lewej mamy wyższą dziewczynę! Wyższa dziewczyna ma fretkę, niższa ma kolibera... lub kolibra... jak kto woli xD Cecil ma na imię niska dziewczyna, Luna nazywa się wyższa dziewczyna! ... O! Suche drzewo w deszczu! The best off! Musiało dopiero co przyjść, wyjść spod jakiegoś daszka, bo uznało, że czas na kąpiel xD

    ... Rozkminienie kto kim jest i gdzie się znajduje pochłonęło większośc mojej energii xD... jak to głupio brzmi, ale powiedzmy sobie, że z rozmowy na sam koniec nic nie zrozumiałem. Zbyt skomplikowany dialog, prowadzony przez cztery postacie. Do tego część mówiła normalnie, inne w myślach no i tą kursywę kiepsko widać.

    Podsumowanie.

    Dawno nie czytałem tak dobrego opowiadania. Nareszcie jakieś obszerne opisy, że łep rozsadza od tych wszystkich obrazów... moja wyobraźnia ma się dobrze. Nareszcie dialogi nie są pierwszorzędne. Klimat panującej lewy, burzy i w ogóle jest bardzo dobrze oddany. Dobrze przemyślany cheapter. Znika jedna bohaterka, po to, aby potem inni bohaterowie jej szulaki. W ciekawy sposób zostali przedstawieni. Będę śledził losy Alexa i tej „kury” nie ma co... tak mi chyba zostanie xD

    Opisy bardzo dobre, dzieje się sporo. Bardzo fajnie, że kojot przewija się aż trzy razy... tak łatwo nie odpuszcza i widać, że nie piszesz ani na skróty, ani że chcesz przekazać jedną rzecz a reszta to kij z tym. Postacie bardzo fajne, ogarnąłem mniej więcej wszystkie z wyjątkiem dwóch ostatnich, przez ten dialog... długi cały ten cheapter i po prostu zmęczony jestem. Czcionka do największych nie należy, a mi z trudem się czyta takie małe... niestety. Ale nie patrząc na to, zaczyna się bardzo ciekawie. Klimat świetnie oddany, a to najważniejsze. Dialogi schodzą na drugi plan (chyba się powtarzam), będę miał paczenie na twój blog! xD Głupio to zabrzmiało, ale co tam!

    Kóniec!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebym to ja jeszcze wiedziała, w którym to jest miejscu, to bym ci może powiedziała, ale tak to nie wiem. XD

      Co do kursywy - WIEM, naprawdę staram się to jakoś naprawić, ale ten upierdliwy kolor nie znika! Chciałam nawet szablon zmienić, ale nie znalazłam żadnego, który by mi pasował, a i pomysłu nie mam, by taki zamówić. Chociaż teraz paczam i takie WTF, koloru znikł... CHWAŁA BLOGSPOTOWI! Magia się stała! Jeśli chcesz mogę tę czcionkę jeszcze nieco powiększyć, dla mnie to bez różnicy, a jeśli ma pomóc... Jak to nie wiesz kto co mówi. o.O Kursywa to Deamon - Lucyfer, a bez niej to właściciel - Zackary. Proste? Proste!

      Wieeem, tego jeszcze po prostu nie poprawiłam. >.< Wtedy jeszcze cyferki pisałam, obecnie robię to jedynie słownie także przepraszam. Musiałam przeoczyć.

      Waa! Radzisz sobie! Idealnie rozkminiłeś, która to która. Brawo! Suche w sensie takie bez liści, nie żywe, a nie niemokre. Ogarniasz?

      xD Ty to chyba czytasz w nocy i na haju... Nie ważne! Przeczytaj jeszcze raz, może to coś da. Wszystko jest opisane kto, co, do kogo i dlaczego, więc powinieneś dać sobie radę.

      OKEJ. :D

      O__O Czuję się zaszczycona czy coś... A bardziej zdziwiona. Jako autor jestem dla siebie bardzo krytyczna i widzę mnóstwo rzeczy, które mogłabym zmienić. Nie nazwałabym moich opisów obszernymi, szczególnie, że jedni mówią, że mam ich za mało i są zbyt ogólne, a inni, że za dużo i, ze za bardzo wszystko opisuje. Ale skoro tak uważasz! Pierwszorzędne? to znaczy? Bo nie ogarnęłam. ;D Miło mi to od ciebie usłyszeć, nie mam co się bardziej wypowiadać, bo po prostu nie potrafię komentować pochwał. >.< Taa, szczerze Alex i Kuroshi to moim ulubieńcy. Tak nieco ich faworyzuje, ale cichosza!

      O, to jednak kojot. A już się martwiłam! Musiał w jednym miejscu pojawić się jako szakal, ale to cii, to się poprawi, nikt nie zauważy! Polecam zajrzeć do zakładki Wybrani - nie ma żadnych spoilerów, a idzie chociaż mniej więcej coś ogarnąć. To taka mała pomoc. Długi? Ojej, czyli tylko ja uważam moje chaptery za za krótkie... Chciałabym pisać takie po 5000 słów, ale po 2500 się męczę i kończę zawsze. ;( Powiększę, spokojnie. Nie wiedziałam, ze jest aż tak zła. Miej paczenie, miej! Jestem z tego powodu szczęśliwa, bo po prostu uwielbiam twoje komentarze! W końcu jest co poczytać i co skomentować.

      Pozdrawiam. X

      Usuń